Kilka miesięcy temu dzieć miał praktyki w ZOO i nagrał wówczas śpiew gibbonów. Gibbony wydają te dźwięki osobliwie rano. Nie wiem, czy to ma u nich taką funkcję, jak wycie u wilków, ale czytalam dzisiaj w jednym tekście na temat funkcji mózgu, że neandertalczycy też chóralnie wydawali dźwięki. Czyli ma to funkcję społeczną.
Dźwięki wydawane przez gibbony są niesamowite. Ustawiłam je sobie jako dzownek telefonu. Niewtajemniczeni myślą, że to alarm samochodowy.
Dzisiaj natknęłam się na chiński poemat z 4. wieku:
Smutne wołania gibonów w trzch kanionach Pa-Tu.
Po trzecim ich koncercie tej nocy
mokre od łez jest ubranie wędrowca.
Przepisu na gibbona nie będzie, oczywiście. Ale mogę dać przepis na banana, w razie Niemca.
Albo na marchew gotowaną w wielkim saganie. gdyż gibbony gardzą marchwią surową. Surową samą sobie zjedz i zagryź jabłkiem. Bo jabłek też nie lubią :- )
OdpowiedzUsuńNajlepsza i najzdrowsza jest zupa z surowej marchwi :)
OdpowiedzUsuńPowiedz to gibbonom, a zabiją cię śmiechem.
OdpowiedzUsuńznalazłam ostatnio ten plik z gibbonami (nie miał jakiegoś rozpoznawalnego tytułu u mnie) i umarłam ze śmiechu :)))
OdpowiedzUsuńAle w sumie, Bere, to one całkiem do gibbonów niepodobne, tylko do czegos bardziej mechanicznego, nie?
OdpowiedzUsuń