niedziela, 24 marca 2013

Chili con carne. A poza tym Carrefour Ekspres pownien być zburzony

Chili con carne. A poza tym Carrefour Ekspres pownien być zburzony

9 października 2008

Jak wiadomo, lub nie wiadomo, doktór kardiolog mi zalecił spożywanie alkoholu. O, o, jak ktoś nie wierzy, może tutaj sprawdzić. Jako pacjent jestem przekleństwem internisty i dobroczyńcą farmaceuty. Kupuję lekarstwa, ale zapominam je brać. Tym razem także zakupiłam lekarstwo, w postaci wina chilijskiego, które mi polecił doradca winiarski (ja nie mogę, ale słowo, tak ma na wizytówce). I jakoś nie mogłam się przełamać i je otworzyć.
Postanowiłam kupić sobie jakieś lekarstwo bardziej z sensem. Baileys, pomyślałam sobie, będzie w sam raz dla mnie. Poza tym pomyślałam, że nie ma powodu przepłacać w jakich salonach alkoholowych u stylistów alku, i że pójdę do Carrefoura Ekspresa, który mi nastał w miejsce „Alberta”. Ale nie pomyślałam, że co ja pójdę do tego Carrefoura Ekspresa, to się irytuję.
Ja nie wiem jak to jest możliwe, ale jak się okazuje, jednak jest – w „Albercie” było wszystko, czego mi potrzeba. A w tym całym Carrefourze nie ma nic. Jak u Kononowicza. Oliwek nie ma, kaparów nie ma, anchovies nie ma, pomidorów krojonych w puszce nie ma, osełka górska nieobecna, twaróg Delfiko – a co to takiego?, warzywa ledwo zipią takie zwiędnięte, owoców wcale nie ma, ser żółty w dwóch gatunkach na krzyż. A idź on na rojsty z takim sklepem.
Poza tym – i to mnie wnerwia najbardziej – kasa „do pięciu produktów” obsługuje ludzi, którzy mają dwa wielkie wózki wyładowane po brzegi, a ja stoję jak parasol na weselu i czekam. W kasie do pięciu produktów, która obsługuje wszystkich, jak leci. Próbowałam zrobić jakąś drakę na ten temat, ale kasjerka mi powiedziała, że ma przykazane obsługiwać wszystkich. W sumie nie było komu tej draki zrobić, bo co ona jest winna, że takie ma polecenie służbowe?
Polazłam do działu alkoholowego. Wypatrzyłam tego baileysa. Ale – no wiem, wiem, mam wielkie zamiłowanie do kiczu – półkę niżej dostrzegłam Scheridan’sa. Stał tam sobie i się do mnie szyderczo uśmiechał.
Wsadziłam dziada w koszyk i zaczęłam majestatycznie płynąć ku kasie dla alkoholi. Kasa ta jest równocześnie kasą pierwszeństwa, czyli dla starych, niepełnosprawnych, ciężarnych i te pe. Do tej kasy stali uprawnieni do pierwszeństwa w ilości dziesięciu osób, a każda z koszykiem naładowanym jak na ciężkie czasy. Więc poszłam do kasy do pięciu produktów. No querva, a tam baba uczy się obsługiwać tę kasę. Osoby przed mną dwie, ale stoję w miejscu z tą jedną butelczyną. W końcu baba mnie skasowała. W ramach ekologii nie dostałam nawet papiórka do owinięcia flaszki, a przy wyjściu rozdzwoniły się alarmy w bramkach.
To tylko tyle powiem, i będę to mówiła tak długo dopóki coś się nie zmieni, że Carrefour Ekspres to jest dziadostwo i jak Kartagina, powinien być zburzony.
Ponieważ jednak nie samym alkiem człowiek może żyć, to teraz będzie o jedzeniu. W zasadzie przez te lata istnienia „Nienawidzę gotować!” opisałam prawie wszystko, co jemy z Dzie(g)ciem. Nie podaję przepisów niewypróbowanych, a właściwie to podaję wielokrotnie wypróbowane. Przyszłość zatem tego bloga rysuje się czarno.
Ostatnio jednak zrobiłam coś, na co od bardzo dawna miałam ochotę. I co na pewno będzie się robić raz na jakiś czas – zwłaszcza że daje się porcjować i zamrażać, i świetnie się sprawdza jako potrawa jesienno-zimowa.
Jest to, ni mniej ni więcej, tylko chili con carne.
Na oleju zeszkliłam dwie cebule. Dodałam do nich pięć gigantycznych zębów czosnku dość drobno pokrojonych oraz dwie papryczki chili drobno posiekane i pozbawione pestek. Następnie dorzuciłam kilogram indyczego mięsa mielonego i smażyłam tak długo, aż się usmażyło. Oczywiście mięso może być wołowe, albo wołowo-wieprzowe – robiłam chili i z takim, ale indycze najbardziej mi pasuje, jest najdelikatniejsze. Następnie wlałam puszkę krojonych pomidorów, liść laurowy i pół szklanki rosołu (można dolać wody albo rosołu z kostki – przy czym kostką nie należy szafować, bo jest słona, a ta potrawa – moim zdaniem – w ogóle nie wymaga soli). Po jakimś czasie dodałam ugotowane przeze mnie osobiście: dwie szklanki czarnej fasoli, dwie szklanki czerwonej, a na samym końcu dwie puszki kukurydzy (bez zalewy).
Oczywiście na deser lepsza byłaby od Scheridan’sa tequila. I tyla.

Zapomniałam dodać, że do chili con carne dodaję łyżeczkę kakao.

9 komentarzy:


  1. Napisane przez stardust około 4 rok (lata) temu.
    Nie zagladalam przez kilka dni, bo goscie w domu i mam zaleglosci ale szybko nadrabiam.
    –>> Cocie, zupy zamrazam jak leci, ale na zime zawsze musze miec grzybowa z suszonych i mieszanki swiezych grzybow jakie tutaj u mnie sa dostepne. Wspanialy lubi grzybowa i bez niej nie moze byc zimy.
    –>> Szeherezado, Wspanialy zre golabki a Tatek uwielbia golabki do tego stopnia, ze kiedys lecielismy do Buffalo i zabralam caly pojemnik zamrozonych na kosc golabkow. Pan przy maszynie przeswietlajacej bagaz jezdzil z tymi golabkami w te i nazad 3 razy ))
    –>> do wszystkich polaczenie czekolady (ciemnej) i chili to wspaniala mieszanka, ja dodaje odrobine chili do ciasta czekoladowego takiego bez maki i rowniez do likieru czekoladowego. Mniammmmm…

    Napisane przez Cot około 4 rok (lata) temu.
    –> Pajeczaki: ja sie w sumie bardzo lubie wloczyc po sklepach. Ale zakupow spozywczych nie lubie robic, a juz ta nedza wyzierajaca z kazdej polki CE i idiotycznie pomyslane kasy – oslabiaja mnie.
    –>Kamenari: Bommi znosne jest, ma rozne produkty, ktore u nas sa luksusowe. Lubie Bomi, ale nie l;ubie jego cen – bo w zasadzie na wszystkim sie przeplaca. I nie lubie tez tych kolejek do kas. Złościa dostaję w kolejce – ani jednej kasy nie ma dla tych, co kupują mniej.

    Napisane przez zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    O! to ja się powłóczyć po Almie lubię. Tylko jak paragon oglądam potem, to jakoś tak mi słabo,że czekolady uszczknąć wtedy mus

    Napisane przez pajeczaki około 4 rok (lata) temu.
    zakupy spozywcze niestety trzba robic ;/ a alme tez lubie. drozej, ale jakos tak po ludzku.
    w C kiedys na mnie bramka zadzwonila, byla niezla zadyma, bo nie chcialam dac sie zaciagnac do pokoju na rewizje… oczywiscie niczego nie ukradlam. alarm sie uruchomil, bo mialam w torbie papierek po gumie do zucia z nierozmagnesowanym zabezpieczeniam.

    Napisane przez Cot około 4 rok (lata) temu.
    Nie znam Almy – w ogole kolo siebie nie widzialam. Buuu.

    OdpowiedzUsuń

  2. Napisane przez zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Fiu fiu, chciałabym ja takiego doktorskiego przykazania alkoholowego- miałabym ja superancką wymówkę przed Osobistym: „no co? leczę się- doktory mi kazały, to piję, „nie chcem, ale muszem”"

    Napisane przez Cot-->zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Ależ to jest wskazanie dla prawie wszystkich. Przeczytaj komentarze do tamtej notki. Dla zdrowotnosci pic nalezy. A narodowi sie nie mowi, bo by umiaru nie znal i sie zapil na smierc.

    Napisane przez zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Dla zdrowotności!- tylko przetłumaczyć to Osobistemu najnormalniej niedasie i już! Ehhh, niezmiennie trwa na posterunku całkowitej abstynencji…

    Napisane przez Just około 4 rok (lata) temu.
    chilli con carne ardzo lubię, aczkolwiek robię trochę inaczej. a najlepsze mi wychodziło na mielonym cielęcym. ale mielonego cielęcego nie widziałam wieki, i może i dobrze, bo pewnie cena by mnie zabiła.

    Napisane przez Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    Karfur mały, podobnie jak i tesko małe to syf i powinny być zburzone!
    ja pierdziele, jaki syf.
    Juz nigdy tam nie pójdę.

    Napisane przez Just około 4 rok (lata) temu.
    największy syf to biedronka. ile razy tam wchodziłam niebacznie (może z 5 w sumie?), tyle razy wychodziłam wkurwiona, i bez zakupów.
    ale w tesco dużym też tak mam.
    w ogóle się nie nadaję do kupowania tzw.fmcg w dużych sklepach. szczyt możliwości, to moja ukochana stokrotka. no, taka elea może być, ale tylko dlatego, że mam ją obcykaną. jak włażę na halę superhiper, to po jakiś „delikates”, dostępny tylko tam. na resztę nawet nie patrzę.
    pewnie bywszy albert, to była taka stokrotka. slogan tego sklepu, któremu z dużym przekonaniem robię wciąż reklamę, to „miło, blisko i wszystko”. co potwierdzam.
    po pesto mogę się udać ewentualnie na halę. bez niego też przeżyję.

    Napisane przez Cot-->Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    Ja też tak sobie obiecywałam. Np, ale uznałam, że głupi alkohol mogę tam kupić. Ale jak widać była to decyzja bez sensu. Karfur powinien być zburzony.

    OdpowiedzUsuń

  3. Napisane przez Cot-->Just około 4 rok (lata) temu.
    Biedronke nawiedzalam na wakacjach w Kowarach. Byl to rodzaj lokalnej atrakcji i jedyny w miare duzy sklep. Wspominam milo – ale to byly wakcje. GS-y tez wspominam milo, bo tez bylo na wakacjach.
    Stokrotek nie znam, my tu mamy Zabki
    Ostatnio pesto robie sama. Troche glupiego robota, ale co poczac, jak w sklepach ostatnio nie ma, a dymac bog wi jak daleko mi sie nie chce. `to juz wle zrobic. Tym bardziej, ze u nas ostatnio hitem jest pesto pietruszkowe.

    Napisane przez Just około 4 rok (lata) temu.
    u nas żabki są małe (cisną w biodrach między regałami), drogie, a na dodatek nic w nich nie ma. widziałam w Łodzi np., że tam tak samo. nie wiem, jak te sklepy wyglądają w stolycy.
    stokrotka jest średniopowierzchniowa. w moim pojęciu. znaczy nie ciśnie w biodrach, ma ogarnialną ludzkim umysłem ilość regałów w konkretnej konfiguracji, można tam swobodnie jeździć wózkiem, jednak to nie jest typowy duży sklep. ma 3 tylko kasy. i kapary, i oliwki, i czosnek marynowany.
    i polędwicę surową wędzoną też ma. o!:-)

    Napisane przez Cot około 4 rok (lata) temu.
    Stokrotki u nas nie ma. Buu. Precz z Carrefourem Ekspresem!

    Napisane przez Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    Ja do Biedrąki nic nie mam
    A od kiedy odkryłam „państwowe” bułki, to chadzam. Pojedyncze rzeczy tam kupowałam i nie nadziałam się (jeszcze),ale tez tam zakupów zbyt często nie robię.
    Karfur, tesko i lidel – zburzyć. ( w lidlu mają boskie kluski lane, Szeherezadowy tam wchodzi, to wiem ja twardo się brzydzę, ale kluchy żrę).

    Napisane przez Cot około 4 rok (lata) temu.
    Lidl ma też fajne puszki rybne, sery pleśniowe i niektóre sodycze (ja uwielbiam żelki ), ale jest jedno ale. Za daleko. Bez samochodu nie ma sensu. Po prostu nie chcę, żeby moje życie kręciło się wokół zakupów, zwłaszcza spożywczych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chili con carne to cos w moim guscie:) Zwykle w na poczatku listopada jak sie juz robi naprawde chlodno, to bierze mnie na gotowanie. Poswiecam wtedy jeden weekend i zapierniczam hurtowo: dwie zupy, chili con carne i golabki. Gotuje to w wielkich garach, golabki w slow cooker i potem dziele wszystko na jednorazowe porcje na dwie osoby i do zamrazalnika. Potem jeszcze w grudniu mam jakies napady zupowe i znow gotuje 2-3 zupy w ilosciach dla wojska i znow zamrazam. W ten sposob mam gotowe obiady na zimowe wieczory, bo u nas je sie obiad wieczorem. A poniewaz wracamy pozno (20-20:30) to miseczka goracej zupki jest w sam raz przed snem. Taki zapas wystarcza spoko do wiosny:))

    Napisane przez zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Ja tam swoją Marylkę pod bokiem caaaałkiem dobrze zaopatrzoną mam, ale i tak czasem daje jej wolne i do Kaufa chadzam. A tesco-miniatura to jakieś nieporozumienie. Byłam raz, weszłam i wyszłam. Jest tam nic. No i nic nie kupiłam tym samym.

    Napisane przez flavvi około 4 rok (lata) temu.
    rence precz od lidla i tesco!
    No prosz!
    W tesco cud urody puszki z tuńczykiem + kusku co prawda kosztuja majątek bo coś około 13 PLNów ale co tam, raz nie zawsze.
    We lidlu co prawda wycofali 3 kg proszek do zmywarek za dychacza, ale kluski panie, ale szyneczka cieńko krojona, ale świeże owoce i warzywa, ale parówki i te no…serki wszelkiej maści….
    No co Wy panięki!
    Rence precz od Tesco i Lidla!

    Napisane przez Cot-->Dzie(g)ć około 4 rok (lata) temu.
    Głowy nie dam za to, ale cos mi wygląda, ze na alkoholach właśnie nie ma tego najstraszniejszego badziewia typu ‘Łzy sołtysa” albo „Czar Podlasia”. Najtańsze badziewia są w „koło Emila”. Baileys zreszta też tam był. I to najgorsze badziewie nazywa się „koktail”.

    Napisane przez Cot-->stardust około 4 rok (lata) temu.
    Też staram sie robic zapasy mrozonek. problem w tym, ze popakowanie tego w porcje i pochowanie to jest zawsze dla mnie jeszcze wiekszy problem niz ugotowanie. W dodatku okazuje sie, ze mam strasznie mala zamrazarke – istotnie, jest to poltorej szuflady. Ale nie narzekam – dobrze, ze chociaz tyle.
    A jakie zupy dolujesz do zamrazarki na zime? Ja staram siemiec rosol (ale jakos dziwnie znika) i troche zupy z dyni z pomaranczami.

    Napisane przez Cot-->zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Co to jest Marylka?!

    Napisane przez Cot-->flavvi około 4 rok (lata) temu.
    Ja do Lidla nic nie mam poza tym, że jest dla mnie za daleko. Małe Tesco kilka lat temu było ok, teraz nie wiem, od bardzo dawna nie byłam.

    Napisane przez tuv około 4 rok (lata) temu.
    popieram zniesmaczenie tymi nowymi Albertami i innym badziewiem.Przestałam zagladać jak mi na C.zmienili również.
    Życie mi ratujesz robię dziś chilli- potrawę o któej Młoda gadała,gadała,gadała bo matka koleżanki najlepszej to robi i to tak paaaaachnieeeeee,że mniam.
    Ciekawe czy i u mnei tak paaaaaaachnieeeeeeć będzie;>>>>
    a ta na łobrazku,tak jak weszlam i rzuciłam okiem to do Seniuk podobna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisane przez Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    Ja mam z Lidlem porachunki prywatne, brzydze sie i bojkotuję ( starsznie narozrabiali w Miescie). Zaorać.
    Małe teski i karfury- ponizej wszelkich norm. Uciekłam z krzykiem.
    A tak naprawdę, to w każdym sklepie znajdzie się coś dobrego (oprócz tesków i karfurów)i zalezy to od gustu pani/pana domu.
    Zrobie dzisiaj czilikonkarne, kurcze…Wczoraj uczynilam króla potraw, czyli smalec
    Ja tez gotuje w ilosciach hurtowych (inaczej nie umiem, zawsze mi wyjdzie na pułk wojska), ale żem sobie sparwiła taką zamrażarę, że ja cie nie moge i ładuję tam ile wlezie.Albo dzwonie po najbliższych i mówię, że oto cysterna żurku…
    No.

    Napisane przez Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    Stardust masz w zęby. Musiałaś o tych gołąbkach??
    A Wspaniały jada?

    Napisane przez Cot około 4 rok (lata) temu.
    Obie macie w zęby za te gołąbki. Problem polega na tym, że gołąbki robiłabym tylko dla siebie. I to by mi może nie przeszkadzało, gdybym nie musiała robić czegos alternatywnego.

    Napisane przez Cot-->tuv około 4 rok (lata) temu.
    A z ta Seniuk to masz oko. Podobna nawet. I taka zwiewna jak Seniuk.
    Aha, ja dawałam fasole osobiscie gotowana, bo tak wole (w ogole lubie, jak zarcie bywa poltwarde, co dotyczy takze straczkowych), ale spokojnie mozna dac fasole z puszki. Tylko ja nigdzie nie widzialam puszek z czarna fasola.

    Napisane przez Cot-->Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    W Kerfurze tez znalazlam cos dobrego – Scheridan’sa, Chociaz dla mnie jest troche za slodki.
    Ale mowie wam laski, baileysa zrobie lepszego niz firmowy

    Napisane przez małgośka około 4 rok (lata) temu.
    Walka na gołębie hehehe:)
    Widzę ze wszystkie panie oblatane w potrawie, a ja znów jak smutek za cyrkiem.
    Z czym do kompletu zeżreć to chili?

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisane przez Cot-->Malgoska około 4 rok (lata) temu.
    Z nachosami (takie chrupki z maki kukurwydzianej, trojkatne) czy jak je tam zwal. Plus piwo. Albo wino.

    Napisane przez moje-waterloo około 4 rok (lata) temu.
    Przepraszam, gdyż lecz może jestem prymitywna, bo ponieważ nikt się nie zapytał, a ja często robię czili, ale dlaczego kakało?

    Napisane przez Cot-->moje-waterloo około 4 rok (lata) temu.
    Bo gorzkie kakao nie jest – jak nazwa wskazuje – słodkie. jest przyprawą, która zaostrza smak.
    Chili con carne jest właściwie wariacja na tem at potrawy obrzędowej bodajże Azteków (albo jakichs innych Indian). Dobre chili wymaga długiego powolnego gotowania i podobnie jak bigos jest lepsze, gdy zostanie schłodzone i ponownie odgrzane.
    Kakao wygląda istotnie w tym [przepisie dośc ryzykownie. Można pominąć, a na początek kupić sobie czekoledę z chili i ją zjeśc na deser.

    Napisane przez dusiciel około 4 rok (lata) temu.
    Jakby wino nabyła, tak jak Dochtór osobisty przykazał, to by na bramce nie piała.
    O żółtym syrze niechaj Cot zapomni, bo zatyka tętnice i coby je odetkać Cot musiałaby się zataczać przez cały dzień!
    Dla leniwych polecam CziliKonKarne „Kamisa”. Gotowe w torebeczce. Też pycha, chociaż pewnie gorsze niż Cotowe, chociaż nie wiem, bo nie jadłem! ;P

    Napisane przez tuv około 4 rok (lata) temu.
    zrobiłam zgodnei z cotowym przepisem.Fakt,nie umiałam na szybko NIGDZIE zdobyć czarnej fasoli więc nei dalam jej po prostu.
    wyszlo PYCHA.Ilości – połowiczne do cotowych bo nas tylko trójka teraz ale poszło wszystko co do ziarnka:).
    A ,i jakoś NIE ZAUWAŻYŁAM tego dopisku na dole,pisanego grubymi literami przecież.
    I kakao pozostalo w puszcze.
    ALe co sie odwlecze…:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisane przez Cot-->tuv około 4 rok (lata) temu.
    Bez KAKAŁA też dobre wychodzi. I ja początkwo robiłam mniejsze ilości (bo nas dwie sztuki jest), ale potem stwierdziłam, że to bez sensu, bo wszystko jedno jaką ilość się robi, gar jest jeden, a potem się zamrozi i się ma.
    Czarnej fasoli w puszkach też nie mogłam znależć nidzie, a że się w końcu na nią uparłam, to kupiłam w ziarnach i ugotowałam osobiście.
    Fajnie, że Wam smakowało W sumie to jest taki gulasz z mięsa mielonego, nie?

    Napisane przez Cot-->dusiciel około 4 rok (lata) temu.
    Nie znam Chiliconcarne Kamisa, ale przypuszczam, że donry, bo na przykład zielone curry do kurczaka jest bardzo dobre.
    Dochtor tak mowi z tym syrem, ale probem jest CO JESC? Serow ostatnio jemy malo, bo wszystkie smakuja tak samo. Wedlin prawie nie tykamy, bo wstretne. ILE SIE MOZNA KORZoNKAMI ZYWIC?!

    Napisane przez miss około 4 rok (lata) temu.
    bez Lidla zagramanica ani rusz – nawet wprowadzaja polskie wedliny i boczek:)
    jako jedni z niewielu tu maja soki warzywne i caly czas jakies sensowne promocje
    a z tym kakaem to ciekawostka, ale warta wyprobowania:)
    nieoryginalnie chili jadam z kaszami – najchetniej gryczana albo kus-kusem i do tego kiszone:)

    Napisane przez zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Marylka to mój punkt zaopatrzeniowy rzut beretem od chałupy. Tylko wkurza mnie czasem, bo nie mają stałej dostawy Muszynianki, i jak wykupię całą zgrzewkę, to się potem okazuje, że nowa nie dojechała. I tylko obrzydliwie paskudna cisowianka się szczerzy do mnie.
    A do lidla się kopsnąć muszę, bom wynalazła w gazecie, że oni tam mają czekoladę ze solą. Ale to nie dla Cota, bo Cot, to czekolady nie tyka…

    Napisane przez cleo około 4 rok (lata) temu.
    o matko, opis sklepu mna wstrzasnal, bo dzis mailam podobnie niesczesnej Biedronce kolo mnie-ja jednak nei wytzrymalam nerwoow i kiedy pani cos zle nabila i kazala czekac na szefowa – ja przerazona wsciekloscia 20-os kolejki za mna wyszlam, porzucajac DWA produkty przy kasie.
    pytanie kulinarne: czy ta fasola to nie moze tez byc z puszki? nie widzialam tu nigdzie u mnei fasoli czarnej i czerw. do gotowania!

    Napisane przez cleo jeszcze około 4 rok (lata) temu.
    aha, a oba wspomniane likierki osobicie UWILEBIAM, ten 2-kolorowy jeszcez w 1/3 pelny, ach!

    Napisane przez Cot-->cleo około 4 rok (lata) temu.
    Obejdzie się bez czarnej, jeśli nigdzie nie ma. Ale stawiam dolara przeciwko orzechom, ze jest w jakims sklepie typu „zywnosc ekologiczna”. Jak nie ma – to huk z nią, daj czerwona z puszki i kukurydzę, tu jest miejsce na jakieś wariacje.
    A w tym Kerfurze najbardziej mnie wsciekly nie tyle te kolejki do kasy, nie to, ze mi nie dali torby (bo rozxumiem, jak za komuny, trzeba reklamowke nosic ze soba albo kupic), ale to, ze mi tej flaszki nie owineli w pepier. Kupue alkohol za 7 dych i mam go tak pod pache wziac?! No, ale moze dla pracownikow Kerfura 7 dych na alkohol wydac to jak piardnac po grochowce, sama nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisane przez Cot-->zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    U nas ta czekolada jest w Bomi. Dziegc kupowal. Probowalam jedna kostke. Ciekawa nawet. Cot czekolade ruszy… jak nic innego nie ma…

    Napisane przez Cot-->miss około 4 rok (lata) temu.
    Na wizje kaszy do chili Dziegc zareagowal entuzjastycznie, zrobil oczy kota ze Shreka, po czym powiedzial, ze chli wlasciwie mozna pominac, ale do kaszy dac skwarki z pasty z boczku, co to ja czasem robie. No i masz.

    Napisane przez Szeherezada S. około 4 rok (lata) temu.
    Na bogów! Gryczana ze skwarkami…

    Napisane przez Dzie(g)ć około 4 rok (lata) temu.
    I jeszcze kwas chlebowy z ekologicznego! Mlask, mlask.
    A skwarki z pasty boczku w porównaniu z normalnymi skwarkami po prostu poezja. Śpiewana. Cot, musisz kiedyś opisać ten patent.

    Napisane przez dusiciel > Cot około 4 rok (lata) temu.
    Ryby jeść, ryby! Byle nie codziennie, bo Wam wzrośnie poziom metali ciężkich w organizmie…

    Napisane przez miss około 4 rok (lata) temu.
    heh no to menu troche zmienilo kierunek… ja tez poprosze szczegoly tych skwarek:)
    cos kojarze, ze jadlam kiedys bdb pierogi z gryczana, skwarami i odrobina twarogu w Pierogarni na Piwnej w Gdansku, ale moze powinnam sobie odswiezyc wspomnienia

    Napisane przez zemfiroczka około 4 rok (lata) temu.
    Nie będę specjalnie pierdykać do Wawy, bo nie ogarniam stania w korku na Puławskiej w ztm-owskiej lokomocji, choć Bomi mam na liście do zwiedzenia. Idę jutro posuszyc sie na suszi, to obok mam lidla, to se tam wyhaczę.
    z niedzielnym pozdrowieniem
    zemfi

    Napisane przez Dzieć -> Dusiciel około 4 rok (lata) temu.
    Kiedyś właśnie w temacie ryb moja znajoma (notabene córka lekarza) zapytała zupełnie serio: „a na co jest dobra rtęć?” ;]

    Napisane przez Cot-->miss około 4 rok (lata) temu.
    paste z boczku robie tak, że miele dość tłusty boczek. I usyzkuje w ten sposób smarowidło do chleba. Kiedyś mi została resztka takiej pasty, a nie chciało mi się wyciągać boczku z zamrażarki, ktoić go i tak dalej, więc pizgłam te resztke pasty na patelnie i uzyskałam skwarki dzięki temu o strukturze ziearen piasku. Nadzwyczajne po prostu. I to jest cała magia tych skawrek.

    OdpowiedzUsuń

  9. Napisane przez pajeczaki około 4 rok (lata) temu.
    hehehe jakbym siebie w tym sklepie widziala.

    Napisane przez Kamenari około 4 rok (lata) temu.
    Ze sklepów wielkopowierzchniowych w Polsce najbardziej lubię Bomi albo
    Almę ze względu na wybór, ale jeśli chodzi o zakupy jedzeniowe to wychodzi ze mnie prawdziwa wsiana bo najchętniej kupuję na bazarku lub targu. Nie ma bata, z żadnego supermarketu pomidory nie smakują jak od gościa z żuka i twaróg od baby też nie ma sobie równych. Kapary oliwki tłuszcze inne takie przywożę zza granicy ze wzgledów zawodowych bardzo często jestem na Węgrzech i Słowacji, tam też jest pełno badziewia typu Tesco, ale takie CBA już całkiem przyzwoite, a węgierski Plus nawet ujdzie nie mówiąc, że dużo lepszy od polskiego. Trochę mnie martwi ekspansja najmniej lubianych przeze mnie Biedronek np. w miejscowości w której mieszkają moi rodzice ostatnio otwarli 2! Płacenie za reklamówki popieram, starsznie mnie śmieszyły osoby, których zakupy składały się głównie z żywności ekologicznej a przy kasie brały po 6 reklamówek!

    OdpowiedzUsuń