niedziela, 24 marca 2013

Koniec męki pańskiej?

Koniec męki pańskiej?
16 grudnia 2006

Strasznie mnie śmieszyło, kiedy na jesieni „Gazeta Wyborcza” publikując cykl tekstów na temat diet, odżywiania i temu podobnych rzeczy, lamentowała, jak to lud pracujący źle się odżywia. Równocześnie rozmaici besserwisserzy wymądrzali się, jak to pięknie i zdrowo można się odżywiać, będąc pracownikiem branży dowolnej. I jakie to jest proste i w zasięgu ręki.
No, ja nie wiem. Mnie się odżywianie rozregulowało zupełnie, odkąd pracuję w PI. PI ma siedzibę na starówce, gdzie zupina kosztuje złotych polskich pięć, a jeżeli taka zupa ma być pełnowartościowym posiłkiem, to ja wymiękam. Jest tu także bar mleczny. Ostatnio zaryzykowałam w nim zupę pomidorową. We wnętrzu swym przedmiotowa zupa zawierała ocet i cukier, więc to naprawdę było ryzyko. Bar owszem lubię, ale raczej z powodów sentymentalnych. Wpada do niego na posiłki wataha wróbli.
Wróble, jak wiadomo, mają bardzo dużą odległość ucieczki. Te jednak są jakieś zmutowane czy też oswojone: podfruwają na pół metra od człowieka.
W PI nie było także mikrofali.
W takich okolicznościach przyrody jedynym pomysłem na posiłek przy biurku mogły być kanapki, drożdżówki, tonące w majonezie sałatki oraz chińskie zupki.
No i właśnie wczoraj PI zafundowała nam: porządny ekspres do kawy, mikrofalę, nowy czajnik i nowy filtr.
Tak się nieprzyjemnie składa, że ja bardzo dobrze wiem, czego potrzebuje mój organizm. Otóż on potrzebuje prawdziwej kawy, a nie rozpuszczalnej i ciepłego jedzenia w samo południe.
Podniesiona na duchu tym powiększonym stanem posiadania oraz pespektywą wreszcie się porządnego odżywiania, sporządziłam zupę brokułową.
Dwa kartofle, pół paczki mrożonego kalafiora i odnóża od brokuła zalałam wrzątkiem z kostką rosołową. Kiedy wszystko było miękkawe, dodałam różyczki od brokułów, a kiedy ugotowały się i one, wszystko zmiksowałam. Zupkę posypałam świeżo uprażonymi na suchej patelni płatkami migdałów.
Niestety! Do pracy to tej zupy nie zostało nic.

3 komentarze:


  1. Napisane przez Szeherezada.S około 6 rok (lata) temu.
    Zaginęła podczas miksowania?

    Napisane przez Cot-->Szeherezada S. około 6 rok (lata) temu.
    Wchłonęła ją czarna dziura:)

    Napisane przez Szeherezada.S około 6 rok (lata) temu.
    No tak wlasnie pomyslalam,ze jakas przygoda musiala sie trafic:-)Ajejej…a wygladala ta zupa na bardzo smaczna…Szkoda.

    Napisane przez odwodnik około 6 rok (lata) temu.
    u mnie w pracy wszyscy wcinają zupki chińskie i piją kawę rozpuszczalną. Jak mi się chce wsypuje do kubka płatki owsiane i garść rodzynek zalewam wrzątkiem odrobiną i po kilku minutach dolewam mleka. Pycha na śniadanie. Częściej nie jem nic niestety.

    Napisane przez Cot około 6 rok (lata) temu.
    Tak zylam przez ostatnie miesiace, niestety, i zylabym tak dalej, ale dostalam nerwicy. To znaczy – moj przewod pokarmowy dostal. I tera lekarstwa żre, ktore maja odciac ten przewod od glowy.

    Napisane przez kleo około 6 rok (lata) temu.
    ja wczoraj zrobiłam pomidorową, a dziś przychodzę do pracy i okazuje się, że mikrofala leży i kwiczy.
    zjadłam kanapkę, bo nie chciało mi się podgrzewać zupy w garnku.
    nadal tego nie rozumiem, bo w domu jakoś mi się chce.

    Napisane przez flawi około 6 rok (lata) temu.
    hmm…żebym ja jeszcze lubiła brokuł;>
    Cocie, z tymi zupkami i rozpuszczalną to …młodzież tak, ale ja na ten przykład się nie nadawam nic a nic!
    Dziś kupiłam se puszkę pomidorów bez skórki, dwa skrzydełka i ugotowałam pomirówkę na 2 obiadki!
    *dyg*
    Kurtyna!

    OdpowiedzUsuń

  2. Napisane przez Cot-->flawi około 6 rok (lata) temu.
    Rzecz w tym, ze ja pracuje z ludzmi duzo mlodszymi ode mnie. I im wisi, co i jak jedza. Wracaja do domu, gdzie im mama podsunie pod nos gotowy obiad. Wiec wczesniej lataja zupki chinskie, hot-dogi, czipsy z cola i inne takie przysmaki. Na dzisiaj sobie sporzadzilam zupke z dyni, kupie tylko groszek ptysiowy alboco.

    Napisane przez Cot-->kleo około 6 rok (lata) temu.
    Moze dlatego, ze dodatkowe zmywanie? moze poczucie tymczasowosci, ze to jednak praca, nie dom, i sie przy garach nie stoi? Albo zwykle lenistwo? Chociaz chyba wiekszy wusilek zrobic kanapke niz odgrzac gotowa zupe…

    Napisane przez flawi około 6 rok (lata) temu.
    nigdy nie gotowałam zupy z dyni….

    Napisane przez kleo około 6 rok (lata) temu.
    Cocie, chyba jednak wnoszenie do pracy zachowań domowych. wiesz, ja lubię to sobie oddzielać.

    Napisane przez Cot-->kleo około 6 rok (lata) temu.
    Tez tak obstawiam. Jakos w pracy nie przystoi. Mikrofala to trzy minuty i z czachy. Zreszta, mikrofala tez nastrecza pewne problemy. Przeca se nie przyniese brukselki i nie naperfumuje Pozytecznej Instytucji. Ech.

    Napisane przez Cot-->flawi około 6 rok (lata) temu.
    Zupa z dyni byla opisana w pazdzierniku albo listopadzie zeszlego roku. Podaj maila, dostaniesz haslo.

    Napisane przez flawi około 6 rok (lata) temu.
    i będę mogła po całym archiwum tak bezkarnie? będę? będę?będę?
    Mogła?;)
    Dzięki:)

    Napisane przez Cot-->flawi około 6 rok (lata) temu.
    Bedziesz, a moze nawet juz mozesz. Tylko mie prosze potem napisac pare cieplych slow, gdyz jestem ich spragnioną niczym kania dzdzu

    Napisane przez Szeherezada.S około 6 rok (lata) temu.
    W temacie cieplych slow,wznoszac sie na wyzyny dowcipu:
    -kozuchowe paputki?
    -szalik?
    -”sloneczko”?
    Cmoki i sciski.

    Napisane przez cot__>szeherezada około 6 rok (lata) temu.
    Jak sloneczko, to chyba tylko takie z akademika – z dwoch cegiel i zyletki

    Napisane przez Szeherezada.S około 6 rok (lata) temu.
    Pora juz na wigilijne mieszanie w garach, Cocie:-)
    Moj kolega mąż zeznal, iz paszteks ,ktory wczoraj uczynilam jest rozpadły;-)

    OdpowiedzUsuń

  3. Napisane przez Cot około 6 rok (lata) temu.
    Ja w tym roku robie tylko sledzie, ktorych nota bene jeszcze nie kupilam.

    Napisane przez glubke szwaje około 6 rok (lata) temu.
    A cóz to takiego, ta niebywale intrygujaca potrawa „sloneczkiem” mianowana, a z cegiel i zyletki sporzadzana?

    Napisane przez Cot->glubke szwaje około 6 rok (lata) temu.
    To nie potrawa, niestety. Z dwoch cegiel oraz zyletki za komny studenci w akademikach robili piecyk ogrzewajacy wnetrza, a nazywalo sie to soneczkiem. Przy czym takie sloneczko potrtafilo wywalickorki calym akademiku.

    Napisane przez Szeherezada.S około 6 rok (lata) temu.
    Mam na swieta ROZPADŁY paszteks i nic z makiem:-)
    oddalam sie w celu czynienia pierogow z kapusta i grzybami.

    Napisane przez falbana około 6 rok (lata) temu.
    HEJ KOLĘDA , K O L Ę D A!
    -wszystkiego dobrego,
    szefa przyjaznego,
    zdróweczka końskiego
    i portfela wypchanego (temi grubszemi)
    —no i urody nieprzemijającej!!!!

    Napisane przez flawi około 6 rok (lata) temu.
    Dosiego!:)

    OdpowiedzUsuń