sobota, 23 marca 2013

I po ptokach

I po ptokach

Niestety: kaczka to jest drogi gips. Moja ważyła dwa kilo, a kosztowała ponad trzydzieści złotych, więc to raczej jedzenie świąteczne. No, chyba, ze ktoś normalnie zarabia. Ja nie zarabiam, bo mi lokator zwiał nie płacąc czynszu – to była ta dobra wiadomość, na którą niektórzy czekają. Rację miał Jan Jakub Rousseau, który twierdził, że człowiek z natury jest dobry, tylko go zepsuła cywilizacja. Gdybyśmy siedzieli na drzewach i obierali każdy swojego banana, Joanna Kul-ska nie dałaby nogi, nie płacąc mi czynszu, dopuszczając się w ten sposób oszustwa i złodziejstwa. Czy już wystarczająco mocno podkreśliłam, że i mnie się zdarzają dobre rzeczy, nie wszyscy ludzie są do dupy, a na mojej ulicy zaświeciło słońce – i to całkiem za darmo? Mam nadzieje, że tak.
Kaczkę warto kupić dla samego opakowania. Na folii stoi napisane: Junge polonische Ente Flugente.
Kaczka się przez noc rozmrażała w lodówce na najwyższej półce. Ja w tym czasie śpiewałam: Ente Flugente, Ente Flugente. Nie wiem, co to znaczy, bo majne dojcze szprach is szrekliś, ale brzmi fajnie, co nie? No i się rymuje. Ente flugemte, Ente flugente.
Następnie w największym garze jakim dysponuję, zagotowałam wodę. Tę to wodę zakwasiłam octem. Przy czym nie miałam zwykłego, tylko jakiś luksusowy, z czasów prosperity.
Kaczka moczyła się w tej wodzie z octem i swoim kaczym kuprem przez dziesięć minut, na najmniejszym gazie. Następnie woda z octem została wylana, a gar podstawiony pod strumień zimnej wody, co zapewnia miękkość i kruchość mięsa.
Bo w tym właśnie cały sęk, żeby kaczy kuper zmiękł.
Bo wyjęciu kaczki z wody się okazało, że jest ona towarem bardziej luksusowym niż myślałam i w swym wnętrzu zawiera woreczek z kaczymi podrobami: szyją, wątróbką, sercem i żołądkiem chyba. Dokładnie nie wiem. Większa część tych dóbr została natychmiast przeznaczona na zgłuszenie kotów (udane), które to koty kręciły się bez opamiętania po kuchni. A Leon jako bezczelniejszy czynił próby kradzieży całego ptaka.
Okazało się też, że gdzie niegdzie z kaczki wystają malutkie końcówki… no nie wiem? Lotek? Pióra na tym kiedyś były Oskubałam je przy pomocy pęsety do skubania brewek.
Kaczka została starannie osuszona z zewnątrz i wewnątrz i natarta: sokiem z połówki cytryny, solą i skórką otartą z dwóch pomarańczy.
W tym stanie rzeczy zostawiłam ją na godzinę. W tym czasie obrałam kartofelki oraz pozbawiłam dwie pomarańcze skórek. Skórki te pokroiłam na maleńkie kawalątka.
Pan Cot kaczkę starannie, piekł jak należy w brytfannie. Polawszy ją uprzednio stopionym masłem i dołożywszy na wierzch kawałek kaczego tłuszczu, który znalazł w torebce z podrobami. Od czasu polewał kaczkę sosem, który się wydzielał podczas pieczenia.
Kiedy Cot doszedł do wniosku, że ptok jest upieczony, sos powstały z pieczenia odlał do garnuszka. Do tego sosu dodał sok z połówki cytryny i sok z dwóch pomarańcz. Nadto dodał tę cieniutko obraną i pokrojoną skórkę z pomarańczy, o której była mowa dwa akapity wyżej. Po jednorazowym zagotowaniu sos był gotowy.
Kaczka została podana z piure ziemniaczanym, tym danym sosem i pokrojoną na plasterki surową pomarańczą.
W celu przeczytania o innych kaczych kwestiach, należy się udać na Towary Mieszane. Niestety – za żadne skarby nie chce się tu stworzyc link do Towarów. To łaski bez.

2 komentarze:


  1. Napisane przez Beem około 7 rok (lata) temu.
    No dobra, wiadomo, że każdej kaczce należy pracowicie powyrywać brewki, ale komentarz!!! Jakie było? Czy warto sie męczyć? Wrazenia smakowe! Prooooszę! Nie zrobił sie zając, w dodatku cały w buraczkach? W opisie wygląda very very. Opowiedz!

    Napisane przez Cot-->Beem około 7 rok (lata) temu.
    Warto było. Kaczka wyszła pyszna, aczkolwiek trochę za twarda. Przypuszczam, że zbyt rótko się rozmrażała, a potem nie została zbyt mocno i gwałtownie ochłodzona po wyjęciu z wody z octem. Ale była pyszna. I niewiele z niej zostało. Prawdę mówiąc, nędzne resztki i sos, który jest rewelacyjny. Pewnie poleci juutro z ryżem czy coś.

    Napisane przez Beem około 7 rok (lata) temu.
    Nie wymawiam, ale pisałam, że wg. mnie piec półtorej godziny. Ale oczywiście twardawa mogła być z każdego powodu. A jak pyszne, to nawet lepiej, bo dłużej się je. Dzięki z przepis, na pewno się nie zmarnuje!

    Napisane przez Cot-->Beem około 7 rok (lata) temu.
    Ależ jają piekłam półtorej godziny! I pewnie trzeba było dać chamski ocet. Właśnie się znalazł, jak szukałam nożyczek.

    Napisane przez melissa około 7 rok (lata) temu.
    Hmm, w tym sęk, że ile razy spotykam kaczkę, to ona jest twarda. Może w tym occie coś jest…
    P.S. Czekam na rady na grudzień

    Napisane przez Cot-->Melissa około 7 rok (lata) temu.
    Na grudzień, powiadasz? Nie za wcześnie?

    Napisane przez melissa około 7 rok (lata) temu.
    Ależ trzeba się wcześniej przygotować! Zwłaszcza że w grudniu trzeba kupować prezenty:>
    Możesz dać na pierwszą połowę grudnia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisane przez Cot-->Melissa około 7 rok (lata) temu.
    Ok, będziesz miała, królowo.

    OdpowiedzUsuń