niedziela, 24 marca 2013

Notka, w którey autor krzywdę wielką sobie robi, (z)boczek pieczony sporządzayąc

Notka, w którey autor krzywdę wielką sobie robi, (z)boczek pieczony sporządzayąc
15 grudnia 2009 

Żeby mi nie było, że przez ostatnie dwa tygodnie nic, tylko jemy ten jeden kotlet z połówką gruszki. Otóż jadłyśmy kaszankę (obie) flaki (tylko ja), rewelacyjną pastę z makreli a la Pru (obie) i owoce morza (tylko koty). 
A boczek robiłam we wrześniu. Niemniej – do dzisiaj go pamiętam. Uwiera mnie jak gwóźdź w bucie. Przed pójściem spać wstawiłam go do piekarnika (boczek, nie gwóźdź ani tym bardziej but) w marynacie z soku jabłkowego i innych tam takich. Żeby się w bardzo niskiej temperaturze piekł do rana. Jeżeli wasza sypialnia – tak jak moja – jest położona bardzo blisko kuchni, nie róbcie czegoś takiego. Zapach mi całą noc nie dawał spać. No, ale może jest tu jakiś masochista, sybaryta i zarazem człowiek ambitny, równocześnie potwornie leniwy. 
 Otóż. Potrzebny jest boczek o wadze dochodzącej do 2 kilogramów. Pozbawiony skóry (z trudem tego dokonałam, gdzieś zgubiłam Nóż Do Wszystkiego – normalnie koszmar). Następnie należy zrobić marynatę. Potrzeba na nią 8 szklanek soku jabłkowego albo pomarańczowego. Ja dałam litr jabłkowego, resztę uzupełniłam mangowym, bo taki miałam, ale go podkręciłam sokiem wyciśniętym z cytryny. Do tego szklanka syropu klonowego (nie miałam, więc dałam pół szklanki miodu). Dwie łyżki musztardy ziarnistej. Dwie łyżki kminku zmielonego (nie miałam w czym zemleć, stłukłam go w torebce tłuczkiem do mięsa), pieprz czarny świeżo mielony. To wszystko wymieszać z sokiem. 
Uwaga techniczna. Celowo nie piszę, żeby dać soli. Boczek sam w sobie jest słony, i – niestety – samemu trzeba wymyślić, ile tej soli dać. Ja bym nie dała więcej niż jedną łyżkę stołową. 
Boczek (tłuszczową stroną do góry) zalałam marynatą i wstawiłam na całą noc do piekarnika nastawionego na 80 stopni z termoobiegiem. Ścierwo ma być albo przykryte pokrywką albo trzeba zrobić pokrywkę z folii – to ważne. Po czym poszłam spać. Piekarnik mam elektryczny, więc się nie bałam. W gazowym temperaturę dałabym ciut wyższą. W nocy, przez sen, rozumiałam moje koty, kiedy szaleją, bo coś się piecze, gotuje lub kroi. Ale potem! Czyli po południu. Potem to ja go dla dekadencji rzuciłam na grill. Takie kawałki, jakie sobie życzyłam. I trochę tłuszczu się wytopiło. Chociaż, z drugiej strony, trochę go mi było szkoda. Tego tłuszczu.

3 komentarze:


  1. Napisane przez Beata - Cot około 3 rok (lata) temu.
    właściwie to pieczenie z-boczku jest konkretnym zawodem, nie?
    ślinka cieknie, jutru pokażę przepis Pawełkowi, może zrobi na święta,,,

    Napisane przez Cot-->Beata około 3 rok (lata) temu.
    Zawód jak zawod, ale specjalizacja to jest. Czytalaś „Kill-grill”?

    Napisane przez Beata - Cot około 3 rok (lata) temu.
    Jezus Maria! nie…

    Napisane przez odentka około 3 rok (lata) temu.
    czemu niby boczek jest słony, hę?
    i przepis na pastę Pru z makreli – gdzież on sie podziewa?
    i czemu koty jadły owoce morza? )

    Napisane przez Cot-->odentka około 3 rok (lata) temu.
    1. A huk go wie, dlaczego słony. Może posolili? Albo ja za duzo dałam tej soli? Niby surowy nie powinien byc słony. Na wszelki wypadek mówię: nie wiem, ile posolić.
    2. przepis na makrelę Pru mam w głowie. Wszystko naraz opowiem i co? I blogf znowu będzie zdychał, tak?
    3. Koty jadły owoce morza, bo:
    a. taką dostały puszkę
    b. bo bardzo lubią.

    Napisane przez Cot-->Beata około 3 rok (lata) temu.
    To interesująca książka. Tak na czuja mi się wydaje, że Twojemu Pawełkowi mogłaby sie spodobać.

    Napisane przez odentka około 3 rok (lata) temu.
    no dobra
    czuje się usatysfakcjonowana odpowiedziami;)
    czy w następnej notce Cot łaskawie umieści przepis na wiadoma pastę?
    a teraz udaję się na zakupy, może uda mi się capnąć boczek bo jak nie to w podobny sposób potraktuję karkówkę albo inszą połac wieprzowiny

    Napisane przez Cot-->Odentka około 3 rok (lata) temu.
    Umieści

    Napisane przez Cot około 3 rok (lata) temu.
    Chociaż, z drugiej strony, wcale nie jestem pewna. Bo na iście mam też ogórki w zalewie musztardowej, i warzywka Gordona Ramsaya i jeszcze coś, ale nie pamiętam co, bo mam to w Peterburku w biurku.

    OdpowiedzUsuń

  2. Napisane przez odentka około 3 rok (lata) temu.
    kupiłam boczek oraz dodatki, oprócz syropu – jestem wszak córką pszczelarza, no to miód mam w kazdej szafce;
    no to do dzieła

    Napisane przez nielot około 3 rok (lata) temu.
    Mnie zdecydowanie bardziej kręci pasta z makreli niż świnia w jakiejkolwiek postaci z wyjątkiem żywej i kwikliwej. A najlepiej morskiej. Jak Cot zamieści, to ja się wtedy wypowiem z nieukrywanym entuzjazmem. ;-/
    Natomiast identyfikuję się z katuszami wywołanymi wydzielanym aromatem. Mam to zawsze jak piekę drożdżowiec. Co zabawne, zapach smakuje o wiele lepiej niż efekt końcowy.

    Napisane przez Cot-->Odentka około 3 rok (lata) temu.
    niecierpliwie czekam na efekt końcowy razem z Tobą.

    Napisane przez Cot-->Nielot około 3 rok (lata) temu.
    jestem mięsożerna. próbowalam przejść na wegetarianizm – ha ha ha, ale się działo. Nie dla mnie to jest. Nie zstąpię salatą i soczewicą naszej Siostry Świni. A z tym zapachem – to chyba do wielu rzeczy się stosuje. Na przyklad do kawy (chociaż kawę akurat też bardzo lubię).

    Napisane przez nielot około 3 rok (lata) temu.
    No, ja nie jestem wegetarianką. Nie wyobrażam sobie życia bez rosołu. Powiedzmy, że jestem lakto-owo-rybo-grzybo-drobio-wegetarianką. ;-/

    Napisane przez odentka około 3 rok (lata) temu.
    uprzejmie donoszę,że zrobiłam boczek
    smak jest naprawdę ciekawy – przy czym zapach nie drażnił mnie jakoś szaleńczo – bo nie mam piecyka z termoobiegiem;
    tak naprawdę ten boczek się gotuje – wiec nie wytapia się z niego za dużo tłuszczu, dla mnie jest odrobinę przez to za miękki;
    ale w obecnej temperaturze – minus 10 stopni – człowiekowi potrzeba nieco wiecej kalorii, więc się sprawdza
    – jadłam jajka na nim smażone, a chude części na kanapce z musztardą i korniszonem i jest git.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisane przez Cot-->odentka około 3 rok (lata) temu.
    Wszystko się zgadza. To jest kanadyjski przepis, a tam mrozy są gorsiejsze niż u nas. Być może w naszych warunkach klimatycznych należy wziąć boczek bardzo chudy.

    Napisane przez odentka około 3 rok (lata) temu.
    I tak tez sobie pomyslałam – musi być bardzo chudy, ale takiego nie było ;
    dobry ten boczek i tyle:)

    Napisane przez Cot-->odentka około 3 rok (lata) temu.
    No! I niestresujący możliwością przypalenia.

    Napisane przez Dzie(g)ć około 3 rok (lata) temu.
    No właśnie ponoć kilka osób miało wątpliwości, czy się upiecze, czy nie będzie surowe, czyli jak to mądrze ktoś powiedział- czy białko się zetnie.
    Ludzie kochani, zetnie się, będzie na amen, nieodwracalnie zdenaturowane, choćby bardzo nie chciało. Właśnie ścinanie się białka powoduje, że nie można dostać powiedzmy 45′C gorączki- bo parę stopni wcześniej mózg się ugotuje na twardo Ten nieapetyczny fakt chyba przemawia do wyobraźni… A 80 stopni to nie jest wcale tak mało, nie ma szans, żeby (z)boczek po całej nocy w tej temperaturze był surowy.

    OdpowiedzUsuń