niedziela, 24 marca 2013

Masla staroświeckie

Masla staroświeckie
1 listopada 2007

No i co tu jeść, proszę pani, proszę pana, jak wszystko się znudziło? Na sery człowiek już patrzyć nie może. Wędliny po jednym dniu w lodówce robią się takie więcej obślizgłe. Dżemy natomiast są słodkie, brrr.
Dobra, myślę sobie, niech będzie moja krzywda. Niech będzie jak w osiemnastym wieku. Niech się umęczę, upodlę, utytłam. Niech będą masła staroświeckie.
Pierwsze było masło pietruszkowe. Zmiksowałam w maszynerii w celu jego uzyskania pęczek pietruszki (z łodygami, bo łodygi są bardziej aromatyczne) i mnóstwo ząbków czosnku, odrobinę soli i pól kostki masła. Była to kostka osełka, czyli zdecydowanie większa od kostki, która osełką nie jest.
Drugie było masło sardelowe. Posiekałam puszkę anchois i (chyba) łyżkę kaparów. Tę massę wymieszałam z pozostałą połową osełki. Maszynerii nie używałam do tego żadnej, ponieważ zamiarem moim nie było uzyskanie masła o konsystencji przemysłowej.
Jeśli natomiast rozbiega się o masło musztardowe, to podjęte być może zostaną próby udoskonalenia go, a na razie nie ma o czym gadać.
Poza tym wszystko po staremu. Dalej nienawidzę gotować. A ostatnio w sklepie ?Kuchnie świata? uświadomiłam sobie, że nienawidzę też wydawać pieniędzy na żarcie. Co nie znaczy, że ich mimo wszystko nie wydałam.

2 komentarze:


  1. Napisane przez Dzieć około 5 rok (lata) temu.
    Uzupełnienie:
    Cot: Wstawiłam notkę.
    Dzieć: O czym?
    Cot: O maśle.
    Dzieć: Na „nienawidzę gotować”? To fajnie że mówisz, bo ostatnio rzadko tam zaglądam.
    Cot: To zupełnie tak jak ja…
    Masło sardelowe jest oszałamijąco dobre. Pietruszkowe jest dobre, i mam zamiar wiórki takiego masła zatknąć w ponacinaną bagietkę, i szpanować że mam grzanki ziołowe. Aaaach, mniam mniam mniam. Zrób Cocie masło ziołowe, zrób…
    Cot istotnie nienawidzi wydawać kasy na żarcie. Przy tym Cot nie lubi czekolady, zwłaszcza gorzkiej. Niepojęte. A ja się potrafię zruinowac 11 zł za jakąś ładnie opakowaną tandetę typu „gorzka czekolada z aromatem różanym”, w dodatku tylko 50 g a nie 100. I zachwycać się tą cudowną perfumą, skubiąc średno po dwie kostki dziennie, bo w wyższym stężeniu i bez conajmniej jednego kubka herbaty to jednak nie jest jadalne. Stężenie perfum w czekoladzie musi być zabójcze dla przeciętnego osobnika. Ulubione aromaty to „herbata Earl Grey”, „ananas i chilli”, oraz „płatki różane”. Sądzę, że większość ludzi uznałaby to nie tylko za zbyt drogie, ale i niejadalne. Gen awersji do kupowania drogiej żywności jest najwyraźniej recesywny ;]

    OdpowiedzUsuń

  2. Napisane przez Zuzanka około 5 rok (lata) temu.
    Ale w takich Kuchniach Świata milej się rujnować niż w za przeproszeniem Biedronce.
    PS Wiem, mam nieodpisanego maila. Ale naprawdę nie mogę się zebrać. Rączki mi wykręca.

    Napisane przez Cot-->Zuzanka około 5 rok (lata) temu.
    Pewnie milej, ale ja i tak nie lubie. Na przyklad kupilam Genger Ale, glupia flaszeczka 4,50. Wypite w okamgnieniu i cztery piecdziesiat poszlo sie bujac.
    Jakiego maila?

    Napisane przez Zuzanka około 5 rok (lata) temu.
    Od Cię. Tego o korpo i okolicach. Tak się zbieram do niego od trzech miesięcy. Nie że zapomniałam czy olałam, ale mi rączki o, tak.

    OdpowiedzUsuń