Masz, babo, placek
29 lipca 2005
Na proszony obiad do Babki i Dziadka (bułeczka z kawiorem, nalewka, schab pieczony, kartofelki, kapustka, nalewka, nalewka, piwo, piwo) nie wypadało pójść tylko z gębą po kweście. Nawet nędza i bezrobocie to nie jest wystarczający powód.
No więc sporządziło się placek.
Trzy białka ubiło ze szklanką cukru. Potem trzy żółtka wciepnęło do tego. Półtorej szklanki mąki pszennej i pół szklanki mąki ziemniaczanej. Potem pół kostki stopionego masła. Się nie pamiętało, czy placek ten powinien zawierać także mleko, to się nie dało. Na wierzch poszły czarne porzeczki i maliny, bo czerwone jakaś franca już wykupiła, a w deszczu to ja czniam latanie za porzeczkami. Dziadkowi nie wypadało zapytać, czy cos upiekę, to poszedł i kupił wuzetki w Arbełcie. Trochę nas po nich muliło, mniejsza o objawy.
Wnioski są takie, że teraz to zawsze już będę piec na proszony obiad, ale chyba wolę upiec niż narażać Babkę i Dziadka na rozstrój żołądka. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz