sobota, 23 marca 2013

Siedem obiadów z jednego rosołu

Siedem obiadów z jednego rosołu
24 września 2005
Nikt mi nie powie, że zupina z dwóch skrzydełek i jednej nogi hodowlanego kuraka to rosół. Cyrkonia nie będzie brylantem. Ani wiskoza jedwabiem. Mam pod korą więcej takich porównań, ale na tym poprzestanę.
I już wiem, dlaczego od lat nie gotowałam rosołu.
Po pierwszego: nie ma już na tym świecie porządnych kur. To znaczy – może i są. Ale nie w sklepach.
Po drugiemu: dobry, prawdziwy rosół to rujnacja. Kosztuje majątek.
Proszę bardzo: kawał antrykotu albo innej pręgi. Pół kury. Serduszka kurzęce. Dwie włoszczyzny. Pęczek pietruchy.
Dodatki poniekąd za darmo – jak na przykład listek laurowy uskubany z krzewu na oknie.
W sumie – jakieś 15 euro, czyli 10 procent zasiłku dla bezrobotnych. No, zbytek po prostu.
To tyle w kwestii formalnej.
Czuję się jednak usprawiedliwiona. Mając kasłającego, zakatarzonego przez nie ogrzewaną szkołę Dziecia, policzyłam sobie. Trzeba zrobić będzie badanie moczu. Jest piątek po południu, czyli badanie prywatnie. Bez tego pediatra, dottore molto educate, doktor M., będzie marudził. Z moczem czy bez, skasuje mnie na 150 zł (nie opodatkowane). Nadto zarobi na mnie przemysł farmaceutyczny. Następnie wykończy mnie pilnowanie godzin przyjmowania leków. A gotować i tak będzie trzeba. Chory Dzieć nie będzie miał apetytu ani ochoty na nic. I tak do wiosny. Czyli rosół i tak się lepiej opłaci.
Rosół wyszedł nie powiem, całkiem do rzeczy. W pierwszej kolejności został zaaplikowany z kubeczka, wzmocniony surowym żółtkiem.
Następnie w wykwintnej wersji francuskiej, z ryżem, na wydaniu zaprawiony świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny.
No i teraz mamy łamigłówkę z cyklu „Siedem obiadów z jednej gęsi”. Jak zagospodarować te warzywa i mięso? W czasach prosperity oddałabym je pewnie kotom. Ale czasy prosperity mam daleko za sobą.
Sztukamięs? Ha, ha. To tak jak z tym rosołem na skrzydełku. Żeby wyjąć z rosołu prawdziwą, dobrą sztukę mięsa – trzeba mieć dwie sztuki mięsa. Jedną na zmarnowanie czyli na rosół, a drugą wsadzoną tam z premedytacją znacznie później.
Ech, cholerny świat.

1 komentarz:


  1. Napisane przez Ryba około 7 rok (lata) temu.
    Ja podglądam czasem teściową, co ona w garach wyrabia, a gotuje pierwsza klasa.[I jeszcze moja babcia tak gotuje].I próbowałam zamącić rosół tak,jak ona- nawet, nawet mi wyszło. (kura, wół, włoszczyzna) Tylko, że do czasu przeczytania tej notatki to ja sądziłam,ze rosół to rosół, ewentualnie pomidorowa. A tu i ryż, i cytryna, i jakieś żółtka. Ależ mi kulinarnie imponujesz, Cot:)))

    Napisane przez Cot-->Ryba około 7 rok (lata) temu.
    Ajak do rosolu dodasz maluskiego buraczka, to bedzie super klarowny. Ja nie dawalam, bo mialam olbrzyiego buraka i w ogole – nie chcialo mi sie. I tak wystarczajaco sie uszarpalam

    Napisane przez Cotek około 7 rok (lata) temu.
    Ja dodaję jeszcze ze trzy suszone grzybki oraz spaloną (tak, tak, spaloną, celowo, na największym palniku gazem odkręconym na maksa) połówkę cebuli.

    Napisane przez Cotek około 7 rok (lata) temu.
    Wyskalpeluj jeden ten nadprogramowy komentarz, co mi się przypadkiem nadkliknął, co?
    A przy okazji – Ty za szybko gotujesz, nie nadążam komentować.

    Napisane przez Cot-->Cotek około 7 rok (lata) temu.
    No piszę szybko. Ale bardzo wolno jem.

    Napisane przez Cotek około 7 rok (lata) temu.
    I słusznie. Od szybkiego jedzenia dostaje się wrzodów na żołądku.

    OdpowiedzUsuń