sobota, 23 marca 2013

Weź pan te rękie

Weź pan te rękie
29 października 2005
Jeszcze do niedawna źle znosiłam kanały typu „Travel”. Prezentowane tam programy głównie reklamowały tubylcze hotele oraz miejscowe żarło.
Obecnie zmieniłam zdanie.
- Mędrzec mówi co widział, głupiec opowiada o tym, co jadł – powiedział mi Nieświętej Pamięci Były Mąż, ledwo postawiłam stopę na polskiej ziemi po powrocie z Albionu.
- Opowiem ci, co widziałam do jedzenia – ja na to, bo to był etap, na którym byliśmy dla siebie milsi i milsi.
A w ogóle – kuchnia angielska jest ok. Jak coś się nazwa „pudding z hrabstwa York” to jest be, ale jak jest ck knedlikiem, to już jest cacy? Jak jest quichem to jest wytworne, ale jak jest pajem – to już nie? Hę? Jak jest pastrami, to jest pyszne, i zdrowe bo śródziemnomorskie, ale jeśli jest pieczenią wołową to nie, bo pewnie z wściekłej krowy?!
Ostatnio na „Planete” obejrzałam cykl „Francja dla smakoszy i wędrowców”. W sumie najbardziej mnie zaintrygowało, że wszyscy ci kucharze, zwykle utytułowane sławy, mają krótkie, obgryzione i brudne pazury. I że wszystko robią gołymi łapskami, z tymi szponami, co wzbudza idiossinkaraziję. Nawet rybę czy mięso na patelni przewracają na drugi bok, pomagając sobie rękami.
Obejrzałam jeszcze ostatnimi czasy „Kuchnię afrykańską”, „Kuchnię hinduską”, „Przyjęcia specjalne”, „Kuchnię marokańską”, „Superdietę” – i wszędzie to samo. Ciekawi mnie to od technicznej strony. Jak można sprawnie grzebać w mielonym mięsie, mając na palcach trzy pierścionki wielkie jak kastety? Czy wcześniej tymi pierścionkami kucharz tłukł kotlety? Jakim cudem wystarczy mu otarcie opuszków o ścierę? U mnie najwięcej mydła wychodzi w kuchni, a z pewnością nie mam brudofobii.
Aż tu nagle! Odpaliłam kanał ”Dubai” – ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. I zamarłam z niedowierzania. Kucharz przygotowywał potrawę w lateksowych rękawiczkach. Zmieniał je zresztą, kiedy przechodził do kolejnego etapu kucharzenia. A kiedy nakładał na talerz jakieś ozdoby i garnitury, to miał na dłoniach kolejne, świeżutkie rękawiczki. Przez co nie wiem, czy miał obgryzione pazury, ale jakoś przeżyję bez tej wiedzy.
A teraz – co w Anglii widziałam i jadłam.
Angielski deser „Crumble” 
Jabłka + rodzynki, albo jabłka ze śliwkami, albo jabłka + gruszki, albo jabłka + morele. Albo same jabłka. Obrane owoce, pokrojone w kostkę, wymieszać z cukrem i wsypać do żaroodpornego naczynia. Teraz ciężko wzdychając, bierzemy się za kruszonkę. 15 dag mąki, 10 dag cukru, 10 dag masła siekamy na kaszkę. Wsypujemy to na owoce i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 30 minut. Dobrym dodatkiem jest gęsta, zimna śmietana. Dziecko szaleje.
I proszę mi tu żadnych negatywnych uwag na temat angielskiej kuchni.

1 komentarz:


  1. Napisane przez lamerka około 7 rok (lata) temu.
    Mędrzec mówi, co wdział – długo się zastanawiałam nad tą sentencją, zanim doszłam do błędu ))

    Napisane przez Cot-->lamerka około 7 rok (lata) temu.
    O rany. Juz poprawiam. Dzieki.

    Napisane przez Bimini około 7 rok (lata) temu.
    No dobrze, żadnych uwag :>A marmite jadłaś? Smakowało?

    Napisane przez Cot-->Bimini około 7 rok (lata) temu.
    No, marmajt to rzeczywiście jest nie teges. Ale jakies szwedzkie wynalazki, sledzie z marmelada i rodzynkami tez nie naleza do rozkoszy kulinarnych.

    Napisane przez Cot-->Bimini około 7 rok (lata) temu.
    poza tym to ten marmajt to o ile pamietam, jest pasta uzyskana z drozdzy. U nas kiedys sie robilo „falszywy możdżek” wlasnie z drozdzy. Ja kiedys miewalam na to straszna jazde. Pewnie nie dla smkaku, tylko organizm sie domagal witamin z grupy B. No, to mu dawalam. Niech ma. A co.

    Napisane przez Skierka około 7 rok (lata) temu.
    Marmite jest genialny – cieniutko na kromce chleba, posmarowanej maslem. Prawdziwym maslem z masla. To jakby pasta z maggi. Uwielbiam.

    Napisane przez Cot-->Skierka około 7 rok (lata) temu.
    A skąd Tyś go, kochana, wytrzasęła?

    Napisane przez Skierka około 7 rok (lata) temu.
    Pozytki z Zamorskich (zanim jeszcze zaczeli istniec jako blog): raz Ela, raz Wlodek. Czasami mozna kupic w tzw. Zdrowej Zywnosci. A ostatnio znalazlam na Allegro – ktos napisal, ze Marmite albo sie kocha, albo nienawidzi – i on to ten drugi przypadek. Skubnal aby lyzeczke, bleee. Reszte chetnie sprzeda, bo sloik wystarcza na rok. Bym nabyla za cale osiem zlotych, ale zgapilam sie i ktos mnie uprzedzil. W Zdrowej drozej i trudno upolowac, ale probuj.

    OdpowiedzUsuń